Kuba

Przełom roku 2024 i 2025 spędziłam na Kubie. Magiczna Hawana i Hemingway, Che Guevara i początki rewolucji, przejażdżka starymi autami, kolonialne miasto Cienfuegos, niepowtarzalna atmosfera Trynidadu, Półwysep Zapata, Zatoka Świń, Dolina Cukrowa, prawdziwe cygara i rum, piękne Morze Karaibskie –  wszystkie te kubańskie symbole miałam okazję zobaczyć na własne oczy.  Widziałam też miejsca,  których nie sposób opisać – trzeba je zobaczyć i poczuć. A po intensywnym pierwszym tygodniu – wypoczynek w kurorcie Varadero! Niezapomniane widoki i atmosfera. Pogodni, życzliwi i uśmiechnięci ludzie. To wszystko, zostanie ze mną na długo!
 
Pobyt na Kubie (pierwszy tydzień  –  w formie objazdowej) z polskim biurem podróży „Rainbow” zorganizowany był perfekcyjnie. Czułam się zaopiekowana pod każdym względem – dosłownie, bez żadnych metafor. Pilot objazdu, Ania Jesionczak, która mieszka w Hawanie od 15 lat, była pilotem perfekcyjnym ( tylko takie słowo przychodzi mi do głowy). Opiekuńcza, miła, z darem przekazywania wszelkich informacji o Kubie (a zasób wiedzy ma ogromny). Wykorzystywała każdą minutę na to, żeby jak najwięcej tej wiedzy przekazać. Jej piękny, czysty i dobitny głos do dziś „brzęczy” mi w głowie (hmm…mogłaby konkurować np. z Panią Krystyną Czubówną). Moja grupa turystyczna miała autentyczne szczęście trafić na tak znakomitego pilota. Wprawdzie wolałabym zwiedzać Hawanę na własną rękę i zobaczyć to, co najbardziej lubię, czyli codzienność, prawdę, zwyczajne życie mieszkańców itp. Jednak gdyby nie nasza znakomita pani pilot – pewnie nie zobaczyłabym na Kubie wielu innych ciekawych miejsc i zabytków. Nie usłyszałabym też wielu ciekawych historii, opowiedzianych przez Panią Jesionczak. Kłaniam się nisko raz jeszcze, Pani Aniu.
 
W Hawanie przejechaliśmy przez dzielnicę Miramar i Vedado (przed rewolucją była to dzielnica bogaczy), zwiedziliśmy Muzeum Rumu (z możliwością degustacji), strzegący portu Fort Morro oraz Muzeum Rewolucji. Był spacer po starówce…Plac św. Franciszka oraz Plac Katedralny z barokową katedrą, przejażdżka starymi zabytkowymi amerykańskimi samochodami po ulicach Hawany. Pogoda sprzyjała, codziennie ok. 30 stopni. Moja grupa turystyczna poznała się – a także świetnie zintegrowała. Poznałam wielu naprawdę fajnych ludzi!
 
Na południowym wybrzeżu Kuby leży malownicze miasto Cienfuegos – zwane często „perłą” południa Kuby. Pośród wielu atrakcji turystycznych tego miasta najbardziej zapadł mi w pamięci Teatr Thomasa Terry’ego. Stoi on w centrum starówki, która od 2005 r. jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Teatro Thomas Terry wzniesiono w roku 1889 na cześć wenezuelskiego handlarza niewolników i potentata przemysłowego; do dziś zachowała się w nim niepowtarzalna atmosfera poprzedniej epoki. Po deskach tego teatru stąpały takie światowe sławy, jak Enrico Caruso, Sarah Berngardt i Anna Pawłowa.
 
Miałam również okazję podążać  śladami Ernesta Hemingwaya – jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku. Zwiedziłam jego dawny dom (zamieniony obecnie w muzeum) i większość barów, w których bywał. Piłam Jego ulubione drinki 🙂
Gdziekolwiek się nie znajdziemy na Kubie, wszędzie napotkamy ślady amerykańskiego pisarza, laureata nagrody Nobla, Ernesta Hemingwaya. Od swojej pierwszej wizyty na tej wyspie w 1932 roku Hemingway przyjeżdżał tam już do końca swoich dni, czyli do 1960 roku, kiedy na zawsze opuścił wyspę, niedługo przed śmiercią. Miłość do tego kraju i jego ludzi emanuje ze stron jego książek, i ci którzy kochają Kubę równie mocno jak on, nie mogą nie zauważyć wrażliwości, z jaką o niej pisze.
Odwiedzając Kubę warto więc odwiedzić jego ulubione bary, jego posiadłość przekształconą w muzeum, odszukać ślady jego przyjaciół rybaków i żeglarzy z Cojimar i napić się jego ulubionego drinka. Hemingway pokochał wyspę za niepowtarzalną atmosferę, wspaniałych ludzi, przepiękne kobiety, ale też łowiska jego ukochanej ryby, miecznika oraz ulubiony napój – drink na bazie rumu, Daïquiris d’El Floridita.
 
Przepiękna, zielona i rolnicza dolina Valle de Viñales położona jest w zachodniej części Kuby, w okolicach miasteczka Viñales, w prowincji Pinar del Río. Od 1999 roku wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO – i słynie przede wszystkim z uprawy tytoniu, kawy czy trzciny cukrowej.

Podziwiałam też największe jaskinie w regionie Vinales: Cuevas de Santo Tomas oraz Jaskinę Indianina. Tę drugą zamieszkiwali kiedyś rdzenni mieszkańcy Kuby; teraz jest świetnie przystosowania do zwiedzania; płynie tam również podziemna rzeka. Z kolei Cuevas de Santo Tomas  – to największa jaskinia nie tylko na Kubie, ale w całej Ameryce Środkowej. Ma 45 km korytarzy, komnat i podziemnych jezior, a to wszystko na ośmiu poziomach. Turyści zwiedzają tylko 1 kilometr, obowiązkowo w towarzystwie przewodnika. A szkoda…

Swoje bogactwo kulturowe Kuba zawdzięcza ludności z różnych stron świata. Tak również jest z religią. Na wyspie obecnych jest sporo wierzeń z Afryki, które pojawiły się wraz ze sprowadzaniem na Karaiby niewolników. Wśród nich najpopularniejsza Santeria – synkretyczna religia afroamerykańska; ale są także i inne, mniej znane: palo monte, wudu, abakuá czy arará. Dane mówią, że w ramach 480 stowarzyszeń religie te wyznaje ok. 17% społeczeństwa; jednak ze względu na silny synkretyzm religijny ponad 80% Kubańczyków uczestniczyło kiedykolwiek w afro-kubańskich obrzędach. Prawdopodobnie 85% mieszkańców Kuby to nieoficjalni, potajemni wyznawcy tajemniczej religii, jednakże w urzędowych statystykach uwzględnia się ich jako katolików. Co ciekawe – oficjalnie Kuba do roku 1992 była państwem ateistycznym, jednakże dzięki poprawce do konstytucji – uważa się ją dziś za państwo świeckie.

Nie da się tego wszystkiego przekazać jednym wpisem, ani zdjęcia nie oddadzą klimatu Kuby i tego, co dane mi było zobaczyć. Nie lubię fotografować w pośpiechu i w pełnym słońcu, część zdjęć robiłam nawet z okna autokaru, żeby mi ciekawe widoki nie umknęły, więc jakość ich nie jest najlepsza, ale cóż… resztę mam pod powiekami, w głowie. Najważniejsze, że zobaczyłam na własne oczy karaibską Kubę, dotknęłam jej, powąchałam…i posmakowałam!

 
No i w trakcie kubańskiej przygody udało mi się popełnić jeden autoportret. Całkiem chcący. Co mi się w zasadzie nie zdarza… 🙂
 
Kuba, 2024/2025
right click protection